bliżej nieba
Za nami kolejny pracowity czas. Więźba dojechała zgodnie z obietnicą tartaku i dzięki temu cała konstrukcja jest już gotowa. Wiecha zaliczona, podlana, więc przyszły dach powinien niejedno wytrzymać :)
Za nami kolejny pracowity czas. Więźba dojechała zgodnie z obietnicą tartaku i dzięki temu cała konstrukcja jest już gotowa. Wiecha zaliczona, podlana, więc przyszły dach powinien niejedno wytrzymać :)
Z telefonu nie udało mi się wrzucić zdjęć do ostatniego wpisu. Teraz wrzucam nasze zdobyte szczyty i przy okazji zdjęcie nowego członka rodziny :) Stróż jak się patrzy.
Jak w tytule, zdobywamy szczyty :) pniemy się do góry coraz bardziej i coraz bardziej zakochujemy się w tym uroczym domku. Na koniec lipca zamówiona więźba, niestety tartak może mieć opóźnienia. Dalej nie zdecydowałam którą blachę wybrać, bo nie wiem czy już wspominałam, że zdecydowaliśmy się na blachodachowkę. Waham się między Germanią a Venecją. Jedyne co pewne to kolor antracyt.
Witajcie po długim czasie i uwierzcie, że był to bardzo ale to bardzo pracowity czas. Przez ostatnie kilka tygodni nie wiadomo było w co ręce włożyć. Szalowanie, skręcanie wieńców, folia, zbrojenie i jego wiązanie itp. itd. Zdecydowaliśmy też, że robimy schody betonowe. Więc doszła praca przy schodach. Codziennie zmęczeni usypialiśmy po przyłożeniu głowy do poduszki. Jednak zmęczenie fizyczne to nic w porównaniu do zmęczenia psychicznego. Ciągłej obawy czy wszystko się uda, pójdzie zgodnie z planem, czy nie będzie żadnej obsuwy. Ale przecież większość z Was przeżywa to samo co ja. Jak zaczynałam przygodę z budową a właściwie z załatwianiem wszystkich formalności, wybrany przeze mnie pan adaptujący (załatwiający za mnie większość papierów) powiedział mi jedno zdanie, które do dziś siedzi mi w głowie. "Gratuluję i współczuję." Święte słowa... budowa domu super przeżycie ale ile nerwów.
Powiem tak; baliśmy się o strop. Czy wytrzymają stemple, czy nie będzie ich za mało, porozsychane deski, termin na beton nie ten co chciałam a więc problem z ludźmi (budujemy sami jak większa akcja szukamy pomocy u rodziny, znajomych), pogoda upalna jak diabli. OK. 1.07 ludzie nazbierani, betoniarnia dogadana, LEJEMY STROP. Skończyliśmy ok 14, głaskanie, temperatura ok. 30 stopni, beton schnie za rękami. O 16 już polewamy. a na drugi dzień co? Deszcz i tak jest do dziś. Dawno się tak z deszczu nie cieszyłam, więc teraz trochę zdjęć.
Nasze schody do nieba :)
Minęło troszkę czasu, pogoda średnio dopisywała. U nas na Pomorzu jak nie pada to wieje, jak nie wieje to pada... Cóż taki urok naszego miejsca na Ziemi :) Dochodzimy za to do końcówki ścian parteru. Zdecydowaliśmy, że ścianki działowe powstaną po wylaniu stropu. To już nie przelewki, chałupina jak się patrzy!
Majster-Tata zdecydował, że nadproża robimy tradycyjne wylewane. 4 już zrobione, teraz czas na resztę. Pani Inwestor czyli ja we własnej osobie robiłam strzemiona i skręcałam zbrojenie własnymi rękami. Jaka to frajda, że sama osobiście przyczyniam się to powstania mojego domu :)